Tekst pochodzi z Forum dyskusyjnego LBC http://www.lbc.xu.pl/ . Jest to kolejny już tekst na LBC poświęcony sytuacji w Brazylii. Dlaczego tak często o tym piszemy? Bo chcemy raz na zawsze pokazać, że parlamentarna droga wiedzie do nikąd. Dziś reformistyczna pseudolewica z NLR i NL tworzą listy wyborcze do parlamentu europejskiego. Chcemy wszystkim wytłumaczyć, że ich sukces MUSI skończyć się tak jak skończył Lula. Jest tylko jedna droga obalenia kapitalizmu - rewolucja i będziemy to powtarzać do znudzenia, aż wszyscy to zrozumieją. Niech ten tekst przeczytają wszyscy co tworzą PLAn.


Spartakusowska Grupa Meksyku
 

Brazylia: Front ludowy Luli przykręca śrubę robotnikom.NIE dla kolaboracji klasowej!O partię l leninowsko-trockistowską!


Przedruk z: "Workers Vanguard" Nr 818, 23 stycznia 2004 r
 

Poniższy artykuł został napisany przez naszych towarzyszy ze Spartakusowskiej Grupy Meksyku, sekcji Międzynarodowej Ligi Komunistycznej.

Jeszcze jeden z najsławniejszych robotniczych przywódców Ameryki Łacińskiej, były metalowiec Luiz Inácio ?Lula? da Silva jest teraz prezydentem Brazylii, i przez ostatni rok skrupulatnie wypełniał wszystkie obietnice, które złożył... brazylijskim kapitalistom i ich imperialistycznym panom. Rząd Luli osiągnął coś, czego jego poprzednicy nie mogli: wykorzystał jego niezmierny autorytet w ruchu robotniczym, by narzucić zubożałej brazylijskiej ludności wiele wymagań stawianych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW).
Partia Pracowników (PP), na której czele stoi Lula, założona w lutym 1980 r., zrodziła się z dramatycznych robotniczych walk przeciw dyktaturze wojskowej w końcu lat siedemdziesiątych XX w. Kiedy Lula został wybrany na prezydenta w 2002 r., wielu robotników w Brazylii uwierzyło, że oto jeden z nich został wyniesiony do władzy i będzie reprezentował ich interesy. Ale ich aspiracje zostały rozbite. Koalicja, która wyniosła Lulę do władzy, jest przykładem tego, co staliniści nazywają frontem ludowym, a o czym marksiści wiedzą, że jest koalicją kolaboracji klasowej, w której jedna lub więcej partii robotniczych przyłącza się do sił burżuazyjnych, by rządzić w interesie kapitalistów.
W tym wypadku główna masowa partia robotnicza, PP, wraz z dwoma dużymi partiami komunistycznymi, dawnymi stalinistami z Brazylijskiej Partii Komunistycznej i dawniej proalbańską Komunistyczną Partią Brazylii, utworzyły sojusz z Partią Liberalną, na której czele stoi Jose Alencar, właściciel Coteminasu ? największego koncernu tekstylnego w Brazylii. Partia Liberalna nie jest jakąś tam burżuazyjną formacją; jest politycznym frontem odrodzonego wyposażenia Powszechnego Kościoła Królestwa Bożego, który jak łatwo można się domyślić sprzeciwia się aborcji i prawom gejów.
Lula wyjaśniał swój sojusz z Alencarem, twierdząc: "To umożliwi symbolizowanie po raz pierwszy związku pracy z przedstawicielem kapitału, w perspektywie tworzenia w naszym kraju nowej umowy społecznej, nowych stosunków w brazylijskim społeczeństwie" (O Estado de Sao Paulo, 22 czerwca 2002 r.) W rzeczywistości to nie jest pierwszy raz, gdy PP wypatrywała takiego nacjonalistycznego, kolaboranckiego związku między pracą a kapitałem; przynajmniej już od wyborów prezydenckich w 1989 r. to był jej program i perspektywa.
Front ludowy przywiązuje proletariat do jego wroga klasowego, podporządkowując interesy robotników rządom kapitalistycznym. Cała historia leninizmu i trockizmu była walką przeciw kolaboracji klasowej i o niezależność polityczną klasy robotniczej. Oto w jaki sposób partia bolszewicka okazała się zdolna poprowadzić robotników Rosji do władzy w październiku 1917 r. Po rewolucji lutowej, która obaliła carską monarchię, mieńszewicy i eserowcy weszli do rządu koalicyjnego z siłami burżuazyjnymi. Bolszewicy z Leninem na czele potępili to jako zdradę proletariatu, odrzucili dawanie jakiegokolwiek poparcia rządowi i wznosili hasło: "Precz z dziesięcioma ministrami-kapitalistami!" Miarą biurokratycznej degeneracji radzieckiego państwa robotniczego było to, że wbrew całemu doświadczeniu rewolucji bolszewickiej stalinowska Międzynarodówka Komunistyczna uświęciła front ludowy na swym VII Kongresie w 1935 r. Odrzucając rewolucyjny internacjonalizm, który ożywiał rewolucję rosyjską, polityka frontu ludowego była częścią kremlowskiej daremnej strategii zaspokajania światowego imperializmu przez wykolejanie rewolucji robotniczej na całym świecie.
Kolaboranckie manewry takie jak front ludowy są gwarancją dla burżuazji, że gospodarka kapitalistyczna i własność prywatna będą chronione. Doświadczenie z Chile z początku lat siedemdziesiątych XX w. ilustruje to. W 1970 r. Salvador Allende doszedł do władzy jako szef Jedności Ludowej, frontu ludowego partii socjalistycznej i komunistycznej w koalicji z małymi formacjami burżuazyjnymi. Rząd Jedności Ludowej, przywiązany do podtrzymywania państwa burżuazyjnego, wygłaszał kazania, że robotnicy powinni ufać konstytucyjnym oficerom wysokiej rangi w siłach zbrojnych. Jak pisaliśmy w tym czasie, gdy Allende doszedł do władzy:
"Najbardziej elementarnym obowiązkiem rewolucyjnych marksistów jest nieprzejednanie sprzeciwiać się frontowi ludowemu w wyborach i nie mieć absolutnie żadnego zaufania do niego u władzy. Wszelkie krytyczne poparcie dla Allendego jest zdradą klasową, moszczącą drogę do krwawej porażki chilijskiego ludu pracującego, do której zadania krajowa reakcja, nakłaniana przez międzynarodowy imperializm, jest gotowa". ("Chilijski front ludowy", w: "Spartacist" Nr 19, listopad-grudzień 1970 r.)
Nasze przestrogi okazały się tragiczną prawdą. W 1973 r. generał Augusto Pinochet przeprowadził krwawy przewrót, który zniszczył lewicę i związki zawodowe w Chile i którego rezultatem były tysiące torturowanych, zaginionych i zamordowanych. Oto przykład wyjaśniający, dlaczego Lew Trocki, współprzywódca wraz z Leninem rewolucji bolszewickiej z 1917 r., powiedział że front ludowy nie jets taktyką, lecz największą zbrodnią.
Kluczowa różnica między Brazylią dziś a Chile na początku lat siedemdziesiątych jest ta, że Chile było w sytuacji przedrewolucyjnej i front ludowy służył jej stępieniu. W przeciwieństwie do tego Lula doszedł do władzy z błogosławieństwem brazylijskiej burżuazji, ponieważ kapitaliści wyobrazili sobie, że miał on niezbędny autorytet, by przekonać robotników do zaakceptowania surowych posunięć MFW. Więcej, w niespełna rok po protestach, które miały miejsce w Argentynie przeciw wykrwawieniu gospodarki tego kraju przez MFW, sekcje brazylijskiej burżuazji chciały prezydenta z niezbędnym zaufaniem, by zapobiegać wszelkiej potencjalnej walce i kontrolować ją. PP jest burżuazyjną partią robotniczą, partią z bazą wśród klasy robotniczej, ale kierownictwem z kapitalistycznym programem. Ta sprzeczność między bazą a górą takiej partii jest tłumiona, gdy obejmuje ona władzę i administruje państwem kapitalistycznym. Rzeczywiście, i dla imperialistów, i dla brazylijskiej burżuazji Lula jest wiarygodnym sługą.
Międzynarodowa Liga Komunistyczna przeciwstawia się frontom ludowym i wszelkim formom kolaboracji klasowej, i to jest kwestia zasad, kluczowy składnik naszej walki o niezależność polityczną klasy robotniczej i przeciw jej podporządkowaniu burżuazji.

Reżim Luli atakuje robotników, chłopów, biedotę

W pierwszym roku swego urzędowania rząd Luli wypracował nadwyżkę budżetową nawet wyższą od tej wymaganej przez MFW. To zostało osiągnięte przez obcinanie wydatków socjalnych i narastające redukcje, którym towarzyszyły państwowe represje. Rząd na przykład wydał przez trzy miesiące zeszłego roku 48 mld reali (około 17 mld dolarów), by spłacić dług wobec MFW, podczas gdy mniej niż jedna trzecia tej sumy została zainwestowana w infrastrukturę. Odkąd Lula objął urząd, bezrobocie wzrosło o jakieś 600 tys. ludzi. Według gazety ?New York Times? z 4 stycznia 2004 r. siła nabywcza ludności zmniejszyła się o 20 procent, podczas gdy wydatki na programy socjalne zostały zredukowane o 8 procent w porównaniu z ostatnim rokiem poprzedniego rządu.
Atak rządu na system emerytalny zaiskrzył obrazą. To posunięcie, powitane z radością przez MFW, postanowione 11 grudnia 2003 r., drastycznie zredukuje emerytury pracowników państwowych. Wiek emerytalny będzie podniesiony do 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn, przekraczając w ten sposób u mężczyzn przeciętną długość życia, która wynosi 59 lat. W odpowiedzi na proponowane cięcia emerytur Jedyna Centrala Pracowników (JCP), gigantyczna federacja związkowa stowarzyszona z PP, rozpoczęła w lipcu strajk 2003 r. pracowników sektora publicznego, który trwał ponad miesiąc. Kiedy ustawa o reformie emerytur została przedstawiona w Senacie i Kongresie Narodowym, 4 parlamentarzystów z lewego skrzydła PP odważyło się głosować przeciw niej. W akcie rewanżu kierownictwo PP z Lulą na czele wydaliło ich z partii w grudniu 2003 r.
Inną sprawą, w której rząd Luli zademonstrował swą lojalność wobec kapitalizmu, była kwestia ziemi. Dawni sojusznicy Luli z MST (Ruchu Pracowników Wiejskich Bez Ziemi) żądali ziemi dla 120 tys. chłopów. Lula rozbił ich nadzieje przez zredukowanie swych obietnic do zaledwie 7 tys. parcel. Nierozdzielenie nawet tego pobudziło falę okupacji ziemi przez chłopów. Lula odpowiedział umożliwieniem wielkim latyfundystom (właścicielom plantacji) zbrojenia band paramilitarnych morderców dla obrony ich własności. Pasterska Komisja ds. Ziemi udokumentowała, że między styczniem a listopadem 2003 r. 71 robotników rolnych zostało zamordowanych. Tymczasem chłopscy przywódcy gniją w więzieniu; José Rainha, przywódca MST, w lipcu 2003 r., czyli już za reżimu Luli, został skazany za okupację ziemi w 2000 r. na trzy miesiące aresztu.
W grudniu 2003 r. rząd Luli wprowadził w życie ustawę, która podnosi do 25 lat minimalny wiek uprawniający do posiadania broni i wymaga przed kupnem broni przeprowadzenia testów psychologicznych. Ustawa explicite zabrania obywatelom noszenia broni poza domem. To gwarantuje, że jedynie gliniarze, ochroniarze i paramilitarne szwadrony śmierci będą uzbrojone na ulicach, dając im coraz bardziej wolną rękę dla zaprowadzenia rządów terroru przeciw bezrolnym chłopom na wsi i biedocie, szczególnie czarnej, z favel ? slumsów, które wypełniają krajobraz miejski. Według Amnesty International ponad 700 ludzi, przeważnie Czarnych, zostało zabitych przez gliniarzy w stanie Sao Paulo między styczniem a październikiem 2002 r. Nowa ustawa także przewiduje w 2005 r. referendum w sprawie całkowitego zakazu dostępu do broni. NIE dla kontroli broni!

Potencjał brazylijskiego proletariatu

Brazylia jest wielkim krajem ze 175 milionami ludności i jedenastym co do wielkości produktem krajowym brutto na świecie; jej przemysłowa infrastruktura czyni ją gospodarczym sercem Ameryki Łacińskiej. Brazylia jest krajem kontrastów, w tym nie najmniej znaczących pod względem dystrybucji dochodu. Podczas gdy duże zagraniczne firmy, jak niemiecki gigant samochodowy Volkswagen, ciągną milionowe zyski ze swych brazylijskich fabryk, zubożała ludność głoduje w biednych i przeludnionych favelach. "Wojna przeciw narkotykom" zamieniła je w pole bitwy, na którym policja zabija meninos de rua (dzieci ulicy) i biedotę. Według najbardziej ostrożnych szacunków dziś w Brazylii są setki tysięcy dzieci ulicy, walczących o przetrwanie.
Na wsi zaledwie 1 procent ludności posiada 46 procent ziemi uprawnej; około 4,8 mln rodzin wiejskich nie ma ziemi w ogóle. Pomimo mitu demokracji rasowej Brazylia jest krajem ukrytego rasizmu, gdzie około połowa ludności jest murzyńska lub mulacka (rząd jest znany z prób umniejszania liczby Czarnych) i traktowana jako obywatele drugiej kategorii. Aborcja jest nielegalna z wyjątkiem wypadków gwałtu.
W ostatnim dziesięcioleciu warunki życia mas pracujących w Brazylii pogorszyły się. To jest bezpośredni rezultat kapitalistycznej kontr-rewolucji w Związku Radzieckim w latach 1991-1992, która ośmieliła amerykańskich imperialistów i ich konkurentów do jeszcze twardszego wyciskania zysków z półkolonialnego świata.
Od Ameryki Łacińskiej po Azję i Afrykę wzrosła liczba ludzi żyjących za mniej niż 2 dolary na dzień, podczas gdy rządy wydawały miliardy dolarów na spłatę długów wobec MFW i Banku Światowego. W krajach takich jak Argentyna przemysłowa klasa robotnicza sama została zdziesiątkowana i spauperyzowana przez zwolnienia i zamykanie fabryk. Przejawem pogarszających się warunków życia klasy robotniczej i biedoty w Brazylii jest upowszechnianie się niewolnictwa za długi. Liczne organizacje dokumentują używanie pracy niewolniczej w produkcji brazylijskiego, jak również na ranczach, w kopalniach i przy wyrębie drzew.
W XX stuleciu ogromne inwestycje zagranicznego i państwowego kapitału w gospodarkę Brazylii wytworzyły nowoczesną infrastrukturę przemysłową, która mimo wszystko współistnieje z najbardziej zacofanymi formami ujarzmienia na wsi oraz z brutalnym i niestabilnym systemem politycznym. Dlatego, chociaż burżuazja narodowa utrzymuje władzę państwową, jest zmuszona żyć dzięki kredytom i inwestycjom swych imperialistycznych panów.
Równocześnie, gdy imperialiści poważnie czuli, że ich finansowe interesy w Brazylii były narażone na niebezpieczeństwo albo przez powstały proletariat, albo przez elementy nacjonalistyczne czy populistyczne, nie wahali się interweniować. Na przykład wstrząśnięty rewolucją kubańską z 1959 r. i fiaskiem inwazji w Zatoce Świń z 1961 r. rząd Johna F. Kennedy'ego obawiał się rozprzestrzeniania "castrowskiego komunizmu" po Ameryce Łacińskiej, szczególnie w rozpaczliwie biednych rejonach, takich jak północny wschód Brazylii. Kennedy wszczął Sojusz dla Postępu z obietnicami budownictwa narodowego i pomocy dla potrzebujących. Częścią pakietu pomocy Stanów Zjednoczonych były ćwiczenia brazylijskiej policji i sił specjalnych w krwawej sztuce poszukiwania elementów wywrotowych (to jest zabijania) i kontrolowania tłumów (to jest tłumienia zamieszek). Kulminacją interwencji Kennedy'ego w Brazylii stał się wojskowy zamach stanu z 1964 r. przeciw burżuazyjno-nacjonalistycznemu rządowi Goularta. Wprowadził on dwa dziesięciolecia totalitarnej dyktatury soldateski i jej szwadronów śmierci.
Dziś brazylijska burżuazja, siedząca na wierzchołku jednej z najważniejszych gospodarek na kontynencie, aspiruje do przezwyciężenia swego podporządkowanego statusu i zostania niezależną potęgą imperialistyczną. (Faktycznie brazylijski kapitalizm jest jedną z niewielu gospodarek Trzeciego Świata, która może utrzymywać własną firmę wytwarzającą samoloty Embraer, a nawet rozwijać niezależny program kosmiczny).
Rząd Luli pyszni się paru bojaźliwie nacjonalistycznymi stanowiskami dotyczącymi polityki zagranicznej, szczególnie swym sprzeciwem wobec ceł nałożonych przez rząd Stanów Zjednoczonych na import brazylijskiej stali, a ostatnio opuścił szczyt Światowej Organizacji Handlowej w Cancúnie w proteście przeciw polityce rolnej FTAA. Fundamentalnie niezdolny do przeciwstawienia się systemowi imperialistycznemu rząd Luli oferuje symboliczne gesty niezależności - które są wystarczające, by doprowadzić do furii arogancki rząd Busha - takie jak wizyta Luli w Libii i Syrii, gdzie wzywał do skończenia z okupacją Iraku, albo decyzja o robieniu fotografii i pobieraniu odcisków palców wszystkim Amerykanom przybywającym do Brazylii, w odwecie za traktowanie przez władze Stanów Zjednoczonych Brazylijczyków i innych. W dodatku ostatnio Lula podpisał umowę handlową z Chinami dotyczącą agrobiznesu, techniki, budownictwa i zasobów naturalnych, a w październiku zeszłego roku oba kraje wspólnie wystrzeliły satelitę monitorującego Ziemię.
Pomimo pretensji brazylijskich kapitalistów i nacjonalistycznej ideologii, którą promują, historyczna rzeczywistość naszej epoki jest taka, ze kraje imperialistyczne Ameryki Północnej, Europy Zachodniej oraz Japonia nie chcą dopuścić, by jakikolwiek inny kraj został wielką potęgą imperialistyczną. Rzeczywiście, drzwi do imperialistycznego elitarnego klubu zostały zamknięte z hukiem na początku XX stulecia i nigdy więcej nie zostały otwarte. Korea Południowa i Argentyna są tego dramatycznym przykładem: wczorajsze wciąż rosnące potęgi zostały zdewastowane przez brutalne kryzysy ekonomiczne wywołane żądaniami imperialistów.
Rozwiązania ekonomicznego zacofania, na które cierpi lud brazylijski, nie można znaleźć w narodowym rozwoju kapitalizmu. Jedynym rozwiązaniem jest trockistowski program permanentnej rewolucji. Jedynie rewolucja socjalistyczna z proletariatem na czele może zacząć wyzwalać klasę robotniczą, chłopstwo i wszystkich uciskanych. Walka o władzę proletariacką w Brazylii musi być powiązana z rewolucyjną internacjonalistyczną perspektywą rewolucji robotniczej i w całym tym regionie, i w Ameryce Północnej.
W pracy "Wojna imperialistyczna a proletariacka rewolucja światowa" (1940) Trocki pisał:
"Ameryka Południowa i Środkowa będą zdolne do uwolnienia się od zacofania i zniewolenia jedynie przez zjednoczenie wszystkich ich państw w jedną potężną federację. Ale to nie zapóźniona południowoamerykańska burżuazja, prawdziwie sprzedajna agentura zagranicznego imperializmu, będzie powołana do rozwiązania tego zadania, lecz młody południowoamerykański proletariat, wybrany przywódca uciskanych mas. Hasłem walki przeciw przemocy i intrygom światowego imperializmu oraz krwawemu dziełu rodzimych kompradorskich klik są dlatego: Radzieckie Stany Zjednoczone Ameryki Południowej i Środkowej. (...) Jedynie pod własnym rewolucyjnym kierownictwem proletariat kolonii i półkolonii jest zdolny osiągnąć niezwyciężoną współpracę z proletariatem metropolii, centrów, i z klasą robotniczą jako całością. Jedynie ta współpraca może prowadzić uciskane masy do zupełnego i ostatecznego wyzwolenia przez obalenie imperializmu na całym świecie".
W Brazylii dziś istnieje siła społeczna z krwi i kości zdolna do zrealizowania tej perspektywy: przemysłowa klasa robotnicza. Obecnie jedynie 9 procent brazylijskiego produktu krajowego brutto pochodzi z produkcji rolnej, podczas gdy 29 procent pochodzi z przemysłu, przede wszystkim metalurgicznego i samochodowego. Brazylijski proletariat ze swym ogromnym czarnym komponentem ma za sobą bohaterską historię walki i jest zorganizowany w silnych federacjach związkowych. Trzymając ręce na dźwigniach gospodarki i będąc mocnym wstrzymać produkcję, jest on tą siłą społeczną, która może prowadzić walkę w imieniu wszystkich uciskanych, od biedoty miejskiej z favel po uciskane kobiety, po bezrolnych chłopów. Zwieńczeniem tej walki musi być społeczeństwo, w którym rządzą ci, co pracują: państwo robotnicze.
Waga brazylijskiego przemysłu na kontynencie podpowiada, że działanie brazylijskiego proletariatu przebiegnie niczym prąd elektryczny poprzez resztę Ameryki Łacińskiej i świata, od odnowionych zapasów boliwijskich mas pracujących i niezadowolonych robotników Argentyny, z dużym sektorem bezrobotnych włącznie, po robotników meksykańskich maquilador, od wielorasowej klasy robotniczej Stanów Zjednoczonych, szczególnie latynoskiego imigranckiego proletariatu, po czarny proletariat Południowej Afryki. Robotnicza rewolucja w Brazylii byłaby katalizatorem dla walki klas w całym świecie. Z drugiej strony przy danym poziomie międzynarodowej wzajemnej penetracji nowoczesnej gospodarki robotnicza rewolucja nawet w Brazylii nie mogłaby przeżyć w izolacji ani socjalizm nie mógłby zostać zbudowany bez rozszerzenia rewolucji na skalę międzynarodową, szczególnie na imperialistyczne centra takie jak Stany Zjednoczone.
My Spartakusowcy walczymy o to, by wnieść w szeregi robotników Ameryki Łacińskiej zrozumienie, że oni nie mają wspólnych interesów ze swymi współrodakami z burżuazji narodowe, lecz zamiast tego ich najlepszymi towarzyszami w walce przeciw imperializmowi będa robotnicy uprzemysłowionych krajów takich jak Stany Zjednoczone. W ostatniej instancji jedynie z udziałem robotników w państwach imperialistycznych może zostać zniszczony kapitalistyczny imperializm, a ogromne zasoby tych krajów zacząć służyć całej ludzkości. Niezbędne jest wyrwanie robotników w krajach takich jak Stany Zjednoczone spod wpływu ich szowinistycznych liderów związkowych, którzy promują interesy imperializmu, i zdobycie ich dla internacjonalistycznej perspektywy wspólnej walki z robotnikami wszystkich uciskanych krajów.

Odpowiedzialność lewicy

Wszystkich 4 członków PP, którzy zostali wyrzuceni z partii za głosowanie przeciw "reformie" emerytur w grudniu zeszłego roku, było członkami lewego skrzydła partii, które jak mówią obejmuje swymi wpływami jakieś 30 procent ogółu członków PP i federacji związkowej JCP. Wyrzuceni z PP: senator Heloísa Helena i inni ostatnio wystartowali z nową partią, by odzyskać tradycje PP. Ale robotnicy, rozczarowani Lulą, zasługują na coś lepszego niż stare śmiecie ukryte w nowych wiadrach.
PP jest partią socjaldemokratyczną; to jest organizacją, której baza poparcia w ruchu robotniczym jest w sprzeczności z jej programowym celem: administrowaniem państwem kapitalistycznym. W latach osiemdziesiątych XX w. lokalne władze wywodzące się z PP administrowały w interesach kapitalistów, współdziałając z nimi w zwolnieniach, cięciach budżetowych i represjach państwowych. Najbardziej znany był przypadek Luizy Erundiny, burmistrz Sao Paulo, która złamała ważny strajk robotników transportu miejskiego. Poczynając od 1999 r. PP rządziła przez cztery lata stanem Rio Grande do Sul, gdzie kontrolowała stanowe siły policyjne i wprowadzała surowy program rządu federalnego.
Gdzie byli ci czcigodni lewicowi członkowie PP przez te wszystkie lata? Szczególnie groteskowym przypadkiem jest minister Miguel Rossetto, jeden z najsłynniejszych lewicowych członków PP, członek Demokracji Socjalistycznej, brazylijskiej sekcji Zjednoczonego Sekretariatu (ZS), a u Luli minister rozwoju rolnego ? on pomaga bezpośrednio administrować kapitalistycznym brazylijskim państwem. Jak pisali nasi towarzysze z Ligi Trockistowskiej Francji w gazecie "Bolszewik" (nr 166, grudzień 2003 r.):
"Miguel Rossetto jest ministrem rozwoju rolnego w rządzie, który rozparcelował mniej ziemi bezrolnym chłopom niż wszystkie poprzednie rządy, uwięził Joségo Rainhę, historycznego przywódcę MST i udzielił immunitetu płatnym zabójcom na usługach latyfundystów. W listopadowym numerze ?Walki Klas?, gazety Lutte Ouvriere, można było przeczytać, że 14 sierpnia Sąd Najwyższy unieważnił dekret dopuszczający wywłaszczenie 25 tys. akrów [ok. 13,2 tys. ha] ziemi 500 rodzin, który wywołał okupację ziemi, i że to unieważnienie skłoniło Miguela Rossetto do deklaracji, iż w demokratycznym państwie prawa decyzje Sądu Najwyższego muszą być respektowane. (...) Przeciwstawiamy się co do zasady uczestnictwu w organie wykonawczym państwa burżuazyjnego, ponieważ to oznaczałoby uczestnictwo w represjonowaniu robotników i uciskanych i wzięcie odpowiedzialności za to".
To był powód rozłamu już od czasu, gdy francuski socjalista Millerand przyjął ministerialne stanowisko w 1899 r. Dyskusja o tej zdradzie, jaka wynikła w ruchu marksistowskim, doprowadziła rewolucyjną marksistkę Różę Luksemburg do napisania w 1900 r. jej klasycznej polemiki "Reforma społeczna czy rewolucja?" Burżuazja dopuszcza socjalistów do swych rządów pod warunkiem, że oni obronią kapitalizm przed jego wrogami. Przyjęcie urzędu we władzy wykonawczej jest przyjęciem w praktyce fałszywego założenia, że klasa robotnicza może polegać na burżuazyjnej machinie państwowej i wykorzystać ją do swoich celów. W rzeczywistości lekcja krwawego stłumienia Komuny Paryskiej z 1871 r. wykazała, że dźwignie istniejącej kapitalistycznej władzy państwowej nie mogą po prostu zostać przejęte przez robotników i użyte dla wyzwolenia proletariatu. Państwo burżuazyjne, ten komitet wykonawczy klasy kapitalistycznej, w swym rdzeniu zawiera oddziały uzbrojonych ludzi przeznaczonych do obrony kapitalistycznej własności. Musi ono zostać zniszczone przez rewolucję socjalistyczną i zastąpione przez organy władzy proletariackiej, to jest państwo robotnicze.
Rossetto teraz, gdy jego towarzysze-członkowie tendencji Demokracji Socjalistycznej, w rodzaju Heloísy Heleny, zostali wyrzuceni z PP za głosowanie przeciw atakowi Luli na emerytury, wybrał trzymanie się swej teki ministerialnej. Rzeczywiście, większość parlamentarnych kretynów z Demokracji Socjalistycznej jest bardziej niż chętna do utrzymania swych małych nisz ekologicznych w PP. Faktycznie głos Heloísy Heleny przeciw reformie emerytalnej był w opozycji do generalnej linii Demokracji Socjalistycznej - inni deputowani z tej tendencji głosowali za rządem, a dwóch się wstrzymało od głosu. To powinno wystarczyć dla każdego członka ZS, który uważa się za socjalistę, albo przynajmniej przeciwnika posunięć MFW, żeby porzucić tę organizację z obrzydzeniem. To jest gorzki owoc robienia roboty we froncie ludowym.
W listopadzie 1994 r., gdy stowarzyszenie ZS z PP było wciąż punktem międzynarodowej dumy, a ZS chwalił się swym wpływem na masy w Brazylii, mówca z Międzynarodowej Ligi Komunistycznej Joseph Seymour powiedział w publicznej debacie z przywódcą ZS Ernestem Mandelem:
"Nic nie macie, nic! (...) Wiesz, co macie w Brazylii? Macie kupę aparatczyków u Luli. Jak jutro Lula powie: "Dajcie sobie spokój z Czwartą Międzynarodówką, z trockizmem, z dyktaturą proletariatu, albo was wyrzucę z partii", to wiesz co się stanie? Połowa z was zostanie wyrzucona z partii, a druga połowa da sobie spokój z trockizmem" ("Liga Spartakusowska debatuje z Ernestem Mandelem", "WV" nr 611, 25 listopada 1994 r.)
Większość przywódców lewicowej tendencji w PP należy do innych tendencji, które cynicznie twierdzą, że są trockistowskie. Na przykład Luciana Genro i Joao Batista Araújo (Babá), należą do różnych nurtów, które są następcami późnego pseudotrockistowskiego argentyńskiego caudilla Nahuela Moreno. Lecz PP ze swymi wewnętrznymi nurtami nie jest jedyną organizacją brazylijskiego ruchu robotniczego. Socjalistyczna Zjednoczona Partia Pracowników (SZPP), brazylijska sekcja tendencji morenowskiej, jest kolejną grupą, która chce wyciągnąć korzyści z rozczarowania wśród robotników, przedstawiając się jako lewicowa alternatywa dla PP. W pierwszej turze wyborów w 2002 r. SZPP wysunęła niezależnych kandydatów, którzy zebrali ponad 400 tys. głosów i poparcie dużej części tak zwanej radykalnej lewicy w Brazylii. Mimo wszystko SZPP głosowała za frontem ludowym Luli w drugiej (i decydującej) turze wyborów.
Faktycznie dokumenty z kampanii wyborczej Zé Marii, kandydata na prezydenta z ramienia SZPP, różnią się od dokumentów z kampanii Luli swą bardziej nacjonalistyczną retoryką. SZPP, daleka od wykorzystania swej kampanii do zdemaskowania oszustwa burżuazyjnej demokracji, explicite obiecała administrować państwem kapitalistycznym podobno w interesie nie posiadającej większości. Jeszcze najbardziej demaskującą częścią jej programu wyborczego jest obszerna sekcja poświęcona bezpieczeństwu publicznemu, gdzie oni obiecują poddać brazylijską policję i armię demokratycznej kontroli ludności. Jako rdzenne elementy państwa burżuazyjnego policja i armia nigdy nie mogą zostać zreformowane, by służyły interesom robotników i uciskanych. Więcej, zgodnie ze swym reformistycznym programem SZPP w swym programie wyborczym z 2002 r. wzywała do podwyżek płac i poprawy warunków pracy policji, twierdząc że obecnie policji brakuje sprzętu bezpieczeństwa takiego jak kamizelki kuloodporne, a nawet kajdanki i amunicja.
Nie zapominajmy, że mowa o rasistowskiej brazylijskiej policji, która używa kamizelek kuloodpornych do tego, by bezpiecznie (dla siebie) represjonować demonstracje robotnicze, kajdanek by skuwać bojowników chłopskich i amunicji by zabijać dzieci ulicy. Dla każdego, kto twierdzi, że jest marksistą, powinno być elementarną prawdą, że policja nie jest częścią ruchu robotniczego, lecz psami gończymi burżuazyjnego państwa.
Na koniec w służbie kolaboracji klasowej był podział pracy: SZPP używała swych szerokich wpływów wśród robotników, by popierać "proletariackie" papiery uwierzytelniające PP; a PP podporządkowywała robotników burżuazji w kapitalistycznym rządzie frontu ludowego, Który teraz wprowadza w życie surowe plany MFW. SZPP jest współodpowiedzialna za posunięcia reżimu Luli przeciw klasie robotniczej.
Inna organizacja brazylijskiej lewicy, Bolszewicka Liga Internacjonalistyczna (BLI) charakteryzuje się ukrywaniem swego reformizmu za rewolucyjnymi frazesami i podłym antysemityzmem (patrz: "Brazylijska BLI: Centryzm głupców", "WV" nr 806, 4 lipca 2003 r.) BLI słusznie zdemaskowała front ludowy Luli i odmówiła dawania wszelkiego poparcia reformistycznej SZPP, krytykując ją szczególnie za jej stanowisko w sprawie reformy policji. Lecz w rzeczywistości BLI nie przeciwstawia się frontowi ludowemu pryncypialnie, jak wykazało to jej poparcie dla PP w wyborach w 1989 r.
Kiedy kryminalny atak na Światowe Centrum Handlowe miał miejsce we wrześniu 2001 r., BLI opisywała go jako uzasadniony czyn islamskich bojowników, którzy na permanentną wojnę, którą imperializm narzuca ludom i uciskanym narodom Bliskiego Wschodu odpowiedzieli militarnie takimi niekonwencjonalnymi "zasobami militarnymi", jakie mieli dostępne (miesięcznik "Walka Robotnicza", wrzesień 2002 r.) BLI zaszła tak daleko, że twierdziła, iż robotnicy zabici w ataku na ŚCH byli mniejszością wśród agentów CIA ("Rewolucyjny Marksizm", grudzień 2001 r.)
Co się tyczy gliniarzy, to w polemice z nami w tym samym numerze "Rewolucyjnego Marksizmu" BLI stwierdza gorzko: "Najbardziej niewiarygodną rzeczą jest to, że ta tendencja [MLK] grubo fałszuje stanowisko BLI, oskarżając nas o obronę policji czy że policja jest częścią klasy robotniczej. Groteskowe kłamstwo przeciw BLI". Naprawdę? Obłudnie recytując: "Żadnego poparcia dla reakcyjnego strajku policji" ("Strajk na policji", "Rewolucyjny Marksizm", grudzień 1997 r.), BLI wyjaśniała namacalnie, że popieranie żądań policji nie jest najlepszą drogą do przyspieszenia otwartego pęknięcia w klasach rządzących. I wtedy oni postanowili zaproponować "lepszą" drogę: "O utworzenie czerwonych związków w oddziałach sił zbrojnych i żandarmerii!" W brazylijskim hutniczym mieście Volta Redonda w 1996 r. BLI ubiegała się o przywództwo (i zdobyła je) nad zarobaczonym przez gliniarzy związkiem robotników miejskich. Ich przywódca Artur Fernandes był wiernym zwolennikiem utrzymania gliniarzy w związku. Gliniarze won ze związków!
Partnerem BLI w zgniłej koalicji na rzecz kontroli związku robotników miejskich w Volta Redonda była Walka Metalurgów/Czwartomiędzynarodówkowa Liga Brazylii (LM/LQB), która została później przytulona przez miniaturową Grupę Internacjonalistyczną Jana Nordena jako jej brazylijska sekcja. Zwolennik LQB i były gliniarz Geraldo Ribeiro kandydował na przewodniczącego i zwyciężył, zdobywając większość głosów gliniarzy. MLK nalegała, żeby LM/LQB działała w zgodzie z naszym programem (z którym, jak twierdziła, się zgadza) i usunęła gliniarzy ze związku robotników miejskich. Ale po dość długim okresie dyskusji zerwaliśmy braterskie stosunki z LQB z powodu ich pozbawionego zasad trade-unionistycznego oportunizmu (patrz: "Zerwanie braterskich stosunków z Walką Metalurgów", "WV" nr 648, 5 lipca 1996 r.) Potem, gdy zgniła koalicja LQB z BLI się rozpadła, każda ze stron ciągała związek po kapitalistycznych sądach, trzymając się mocno związkowych stołków.

O leninowską partię w Brazylii!

Robotnicy coraz częściej przezywają PP Partią Zdrajców. Brazylia, ze swą gigantyczną klasą robotniczą rozczarowującą się do nie dotrzymanych obietnic frontu ludowego, z ruchem chłopskim walczącym desperacko o ziemię i sytuacją polityczną wysoce zmienną, może wejść w stadium konwulsyjnych walk klasowych. Mimo wszystko dla burżuazji nie ma niemożliwych sytuacji. Niezbędne jest jej odrzucenie.
Sytuacja w Brazylii jest mocnym potwierdzeniem tego, co Trocki pisał w "Programie Przejściowym" w 1938 roku: "Światową sytuację polityczną w całości cechuje przede wszystkim historyczny kryzys proletariackiego kierownictwa". My, marksiści z MLK, rozumiemy, że tym, co jest niezbędne dla wyzwolenia rewolucyjnego potencjału brazylijskiego proletariatu, jest wykucie rewolucyjnej partii internacjonalistycznej. Taka partia prowadziłaby walkę o oderwanie robotniczej bazy PP od jej obecnego kierownictwa jako część walki o władzę robotniczą, łącząc intelektualistów i studentów zdobytych dla sprawy proletariatu z najbardziej przodującymi elementami klasy robotniczej.
W swym manifeście z 7 września 2003 r. SZPP deklarowała: "Potrzebujemy nowej partii dla zjednoczenia brazylijskiej lewicy". My w przeciwieństwie do brazylijskich pseudotrockistów walczymy o zbudowanie leninowskiej partii awangardowej. Ich nowa masowa partia jest faktycznie starą reformistyczną ideą partii całej klasy Karla Kautskiego. Jednym z największych wkładów Lenina do ruchu marksistowskiego było uświadomienie, że warunkiem wstępnym zwycięskiej proletariackiej rewolucji socjalistycznej był rozłam z oportunistami w ruchu robotniczym, związkowymi pomagierami kapitału w ruchu związkowym i socjalistycznymi parlamentarzystami trzymającymi się fraka burżuazji.
Walczymy o autentycznie marksistowską partię, która będzie bronić praw wszystkich uciskanych - Czarnych, kobiet, homoseksualistów, chłopów - za pomocą programu walki klasowej, mającego wynieść klasę robotniczą do władzy. W Brazylii cierpiący intensywny ucisk rasowy murzyńscy i mulaccy robotnicy mają ogromny potencjał siły społecznej jako część proletariatu.
Rewolucyjna partia musi mieć aspiracje zostania trybuną ludu, zdolną do przeciwstawienia w praktyce wyzwoleńczych idei komunizmu przesądom dominującej ideologii we wszystkich aspektach życia społecznego: przeciwko męskiemu szowinizmowi przeważającemu w katolickim społeczeństwie Brazylii; dla walki o wyzwolenie kobiet jako centralnego elementu programu partii, walczącej o bezpłatną i legalną aborcję i przeciw dyskryminacji gejów; walczącej przeciw głęboko zakorzenionemu rasizmowi, podnoszącej sztandar wyzwolenia czarnych i walczącej w obronie chłopów i tubylców przeciw brutalnej kampanii eksterminacji przez właścicieli ziemi i stad bydła. Taka partia musi być budowana w walce przeciw wąskiej i ekonomistycznej perspektywie prokapitalistycznej biurokracji związkowej. Musi ona wysunąć się na czoło walk wszystkich uciskanych o ustanowienie rządów klasy robotniczej, zniszczenie rządów kapitalistów i postawienie niezmierzonych zasobów i energii kraju na służbę najpilniejszych ludzkich potrzeb. Ta perspektywa jest w sposób konieczny internacjonalistyczna i jest częścią walki o odbudowę Czwartej Międzynarodówki, która stanie na czele nowych rewolucji październikowych. To jest perspektywa Międzynarodowej Ligi Komunistycznej.