Ofensywna defensywa
Po fiasku Społecznego Komitetu Obrony FSO, wspólnej inicjatywy NLR i NL na
gruncie robotniczym, wzrosły akcje Grupy na rzecz Partii Robotniczej, która
"wespół zespół" ze środowiskiem związanym ze Zbigniewem M. Kowalewskim redaguje
pismo OKP "Walka Trwa!".
Zdawałoby się, że ze wszech miar racjonalne oparcie się na OKP w połączeniu z
bazą wydawniczą "Książki i Prasy" musi przynieść wymierne rezultaty. I
rzeczywiście, pojawienie się kolejnego, antyglobalistycznego pisma przy
jednoczesnej deklaracji GPR idącej w przeciwnym kierunku, pokazuje niezamierzone
rozdarcie.
Rozdarcie to przezwyciężyć ma zapewne akcja werbunkowa GPR zorganizowana w
środowisku robotniczym w oparciu o artykuł Floriana Nowickiego "Władza
robotnicza" wydany w formie broszurki GPR.
Popularny charakter broszurki w połączeniu z zasadniczą tematyką daje
nieoczekiwane rezultaty. "Obalona" w latach 20. w Rosji władza robotnicza "dziś,
w okresie totalnego kryzysu całego międzynarodowego ruchu robotniczego i
towarzyszących mu kolejnych zwycięstw kapitału (w dobie neoliberalnej
globalizacji) - kryzysu, którego istotnym aspektem jest odwrót od historycznych
pryncypiów i korzeni", wraca jako "zasadnicza idea" i "jasno wytyczony,
perspektywiczny cel", jako ofensywna perspektywa, bez której "nie można
prowadzić także walk defensywnych".
Obarczając winą kierownictwo "Solidarności" za zdławienie idei robotniczej
samorządności i oczyszczenie pola, co umożliwiło brutalne ataki na klasę
robotniczą, GPR, podobnie jak Spartakusowcy (zarówno w sensie krytycznym, jak i
postulatywnym), opowiada się za "międzynarodową władzą robotniczą" i za dość
ogólnikowym "modelem robotniczego zarządzania", którego utopijność - ze względu
na brak wskazania na konkretne uwarunkowania - rzuca się w oczy.
"Bardzo skomplikowanym procesom", nie tyle technicznym, co społecznym, GPR
przeciwstawia produkcję modelową pióra Floriana Nowickiego, której głównym
atutem jest "olbrzymi kapitał intelektualny", wypracowany zapewne łącznie z
kolektywem i załogami zakładów zrzeszonych w OKP.
"Całościowy efekt" jest wręcz porażający - konstatacji, że obecne państwo
kapitalistyczne jest "kolosem na glinianych nogach", który może "tłamsić
społeczeństwo tylko do momentu, dopóki społeczeństwo to jest bierne,
zastraszone, zniechęcone do wszelkiej polityki", wspartej konstatacją, że
"państwo to opiera się zatem przede wszystkim na politycznej bierności klasy
robotniczej, na braku autentycznej samoorganizacji robotniczej", towarzyszy
zapewnienie, że "sytuacja ta ulec może zupełnemu odwróceniu, kiedy robotnicy i
sprzymierzone z nimi grupy ludzi pracy wkroczą na scenę polityczną jako
kolektywny podmiot polityczny, kiedy ruch związkowy odrodzi się na gruncie
konsekwentnej obrony interesów klasowych robotników i kiedy klasa robotnicza
powoła do życia własną partię polityczną skupiającą najaktywniejszych i
najbardziej zdecydowanych robotników i ich sojuszników". Chodzi zapewne o Partię
Robotniczą, której zarodkiem jest GPR.
Zdaniem GPR, gdy "walka klas wejdzie w nową fazę" zorganizowana klasa robotnicza
będzie mogła "łatwo narzucić państwu realizację postulatów zabezpieczających byt
ludzi pracy i osłabiających kapitalistyczną dyktaturę".
Łatwość "zastąpienia (czy obalenia) państwa kapitalistycznego" gwarantuje, w
mniemaniu GPR, układ sił: "wąska mniejszość" przeciwko "zwykłym ludziom". W tej
sytuacji "każdy trzeźwo myślący robotnik", "większość społeczeństwa", w obliczu
frontalnego starcia "dobrowolnie" opowie się po stronie państwa robotniczego,
czyli dyktatury proletariatu (termin ten w broszurze jest wspomniany raz, w
dodatku w kontekście historycznym).
"W chwili obecnej" zatem "palącą potrzebą polskiego ruchu robotniczego" jest
"rozwijanie różnych organów kontroli robotniczej" i "przejście od głębokiej
defensywy" do "politycznej ofensywy".
Zdaniem Floriana Nowickiego "obiektywna siła klasy robotniczej" jest tak wielka,
że załogi "mogą już w zarodku blokować antypracownicze czy likwidatorskie
działania pracodawców ustanawiając nad nimi zawczasu czujną kontrolę robotniczą.
Tym samym, załogi mogą prowadzić swoje walki defensywne w sposób systematyczny i
ofensywny". Po czym następuje gloryfikacją strajku czynnego.
Idzie bowiem o to, by to, co dziś możliwie w sytuacjach ekstremalnych (okupacja
zakładu, blokowanie likwidatorskich działań pracodawców) przybrało "formę trwałą
- formę specjalnych robotniczych organów kontrolnych, które nie czekałyby, aż
ich zakład stanie się bankrutem", ale "zawczasu pilnowały swoich właścicieli"
wykorzystując instytucję strajku czynnego aż do powoływania "własnych urzędów
pracy" włącznie.
I choć Florian Nowicki i GPR wiedzą, że "konkretnych form organizacyjnych
przyszłej władzy robotniczej nie sposób przewidzieć", zbytnio się tym nie
przejmują, bowiem "wiele będzie zależeć od pomysłowości działaczy robotniczych,
od ich twórczych inicjatyw", które "drogą przykładu", podchwycone przez szerokie
kręgi będą się niechybnie rozpowszechniać.
"O wszystkim - dodaje Florian - ostatecznie zadecydują dyskusje wewnątrz
masowych organizacji robotniczych" . Ale skoro ich nie ma - drogą przykładu -
Z.M. Kowalewski i spółka odrzucają na dziś wszelką dyskusję pozostając przy
twórczym "odblokowywaniu" defensywnej świadomości politycznej polskiego ruchu
robotniczego.
Ta twórcza inicjatywa i bezdyskusyjna taktyka "realizowana na miejscu", np. w
OKP, podobno zapewnić ma "jednoczesne, solidarne występowanie wielu załóg i
środowisk robotniczych niezależnie od branży czy regionu - zarówno w skali
krajowej, jak i w skali międzynarodowej".
Kluczowe znaczenie, zdaniem Floriana Nowickiego, ma "problematyka działań
ofensywnych (działań na rzecz wzmocnienia społecznej i politycznej pozycji klasy
robotniczej), która w "świadomości działaczy polskiego ruchu robotniczego [jest]
nieomal zupełnie nieobecna". Bowiem "defensywna świadomość robotników przekłada
się na defensywny charakter ich organizacji (te zaś podtrzymują defensywny
charakter świadomości robotników)".
Osadzenie tych nader głębokich wywodów na tle popularnej rozprawki o władzy
robotniczej ma zapewne wzmocnić argumentację o tradycję i spuściznę, a przede
wszystkim o "obiektywną siłę" przekonywania klasy robotniczej, której Florian
Nowicki jest jakoby wzorcowym reprezentantem.
Tymczasem rzeczywistość aż skrzeczy, czego najlepszym dowodem jest materiał
opracowany przez samą GPR w składzie: Marta Harasimowicz, Florian Nowicki,
Wojtek Orowiecki i Mariusz Rak: "Huta Sendzimira. Od lutego głodówka?"
Ofensywność tej formy protestu jest wprost oszałamiająca, aż strach wyobrazić
sobie krok ofensywny - harakiri? Równie dołująca jest "Historia i problemy
Daewoo-FSO Motor S.A.", pióra działacza OKP podpisującego się (ba).
Ba, ale czy to ma jakieś znaczenie, gdy "Walka Trwa!", a SKO FSO zniknęło z
powierzchni ziemi śladem "Związkowego Kreta"?
Niemniej warto tematem zająć się poważnie. Podobne dyskusje, osadzone jednak w
realiach, trwają we Francji. Frakcja mniejszościowa Lutte Ouvriere wskazuje na
ofensywne możliwości przeciwdziałania w obliczu upowszechniania się planów
restrukturyzacji zatrudnienia i redukcji miejsc pracy. I choć stanowiska tego
nie podzieliła większość LO (97%!), warto je zaprezentować podkreślając
jednocześnie, że mniejszość zdaje sobie sprawę, że jest to "taktyka
woluntarystyczna", a zatem kontrowersyjna i że może być ona zrealizowana tylko
na bazie wystąpień jednolitofrontowych, niepopularnych w LO.
"Biorąc pod uwagę rozmiary i ostrość problemu (setki planów restrukturyzacyjnych
zapowiedzianych na ten rok), powstaje pytanie czy nasza organizacja mogłaby -
poza zwykłą propagandą ogólnokrajową i uczestnictwem w lokalnych i sprowadzonych
do jednego miejsca walkach - włączyć się w sposób regularny w owe walki i
przyczynić się do wydobycia tej walki z kolein lokalnego oporu, wydostania jej
ze stanu obecnego rozdrobnienia. (...)
Jest oczywiste, że walki lokalne i regionalne przeciwko zwolnieniom będą musiały
zostać skoordynowane i upowszechnione, inaczej mówiąc stać się ofensywne, aby
mogły odnieść jakiś znaczący sukces. (...)
(...) byłoby bezskutecznym kierowanie się oczekiwaniami pod adresem
żywiołowości, z nadzieją na choćby zalążek koordynacji bieżących walk
defensywnych. Nawet gdy lokalnym aktywistom udaje się zmobilizować pracowników
dotkniętych restrukturyzacją, to opierają się oni najczęściej na aktywnej
mniejszości, mniej lub bardziej zdeterminowanej, zaś pozostali pracownicy szybko
ulegają zniechęceniu (...) Wynika to, oczywiście, z charakteru tego typu walki
defensywnej, kiedy pracownicy czują się szczególnie słabi i faktycznie
izolowani. (...) pracownicy są bardziej zdruzgotani niż zbuntowani. (...) Ale
ten sam stan ducha jest widoczny również wtedy, kiedy najbardziej bojowym
działaczom udaje się zmobilizować pracowników do najtwardszych akcji.
Mobilizacja trwa miesiącami. Izolacja się przedłuża. Potem następuje zamknięcie
zakładu... Nikt naprawdę nie wierzy w jakiekolwiek zwycięstwo.
(...) jeśli towarzysze mają jakieś wpływy w różnych zakładach regionu (...)
udaje im się zorganizować inicjatywy międzyzakładowe (...)
Może również zaistnieć sprzyjający klimat polityczny, co nadaje rozgłos tego
typu inicjatywie. Tak się stało w przypadku zakładów Danone'a w 2001 r., w czym
brała udział Frakcja. Pracownicy Danone'a nie byli wcale bardziej zmobilizowani
niż gdzie indziej (zadowalali się wyłączeniami maszyn i nigdy nie okupowali
zakładu) (...). Ale Frakcja miała na szczęście sympatyków wśród aktywnej
mniejszości, faktycznie zespołu międzyzwiązkowego zespolonego poprzednimi
walkami.
Nie udało się wciągnąć CGT ani przekroczyć progu manifestacji krajowej liczącej
20.000 osób. Impuls był znaczący, ale niewystarczający, aby kontynuować
inicjatywę po wakacjach (...)
W obecnym kontekście powszechności planów restrukturyzacyjnych, o ile nie należy
oczekiwać klimatu upowszechnienia się walk, o tyle nie jest czymś absurdalnym
spojrzeć na problem w sposób woluntarystyczny, wychodząc od sił, nawet
niewielkich, jakimi dysponujemy, aby jeśli nie upowszechnić jakiejś akcji, to
przynajmniej, aby stworzyć ruch działający w tym kierunku (...), aby przygotować
się na ewentualny powrót fali konfliktów.
Z tego punktu widzenia ważnym byłoby również od początku wysunąć własne cele
(...) hasła, które zamykałyby drogę innym. Nie chodzi bowiem o to, by ustępować
związkowcom chcącym tylko (...) innego rozwiązania, pozornie respektującego
potrzeby branży, czy lepszego, prawnego i legalnego zarządzania planami
restrukturyzacyjnymi (...)
W pierwszym etapie, kiedy testowalibyśmy odzew na naszą inicjatywę, nie
chodziłoby o czcze proklamacje, ale o działanie oddolne, w oparciu najpierw o
aktywistów i ich kontakty w całym kraju, o sprawdzenie co jest możliwe do
osiągnięcia. W drugim etapie - koordynacja inicjatyw na szczeblu krajowym. (...)
Taki ruch (...) sam nie wystarcza do pobudzenia wspólnej walki, która skłoniłaby
rząd i pracodawców do ustępstw. Ale grupując działaczy różnych gałęzi, ruch ten
mógłby stać się punktem odniesienia dla pracowników (...) Niewątpliwie
skostniałe aparaty związkowe w wielu miejscowościach będą stwarzały przeszkody
(ale gdzie indziej może uda się wciągnąć związkowców, co byłoby jednym z naszych
celów). Istnienie na szczeblu regionalnym i krajowym tego typu ruchu, z wyraźną
perspektywą jednoczenia walki przeciwko planom restrukturyzacyjnym, mogłoby
przyczynić się do utworzenia nowego horyzontu mobilizacji pracowników
bezpośrednio zagrożonych zwolnieniami.
A jeśli jest dziś miejsce dla tego typu ruchu, niech zrobi go organizacja
rewolucyjna, która swoją inicjatywą postara się wciągnąć inne organizacje
związkowe lub polityczne, bez wyjątków.
Lepiej, żeby uczyniła to organizacja rewolucyjna niż aparaty reformistyczne,
czego nie można wykluczyć. Wyobraźmy sobie, że SUD czy FPK na bazie samorządu i
legalizmu dadzą hasło takiej inicjatywy. Będziemy wówczas świadkami narodzin
ruchu, w którym, być może, zmuszeni będziemy brać udział, ale nie mając już
szansy nadania mu horyzontów, o które nam chodzi" (z tekstu mniejszości LO "Nos
possibilités d'intervention face a la généralisation des plans de licenciements
et de suppression d'emplois", w: "Lutte de classe" nr 77/2004, ss. 32-36).
Jak na razie, mniejszość LO nie przekonała do swej ofensywnej i
jednolitofrontowej taktyki nawet większości LO. Niemniej, inicjatywa godna jest
uwagi. Rzecz w tym, że sytuacja w Polsce jest jeszcze dramatyczniejsza. W
perspektywie przejście od defensywy do ofensywy może mieć tylko charakter
rewolucyjny. Przy czym rozstrzygające znaczenie będzie miała dyktatura
proletariatu, której znacząca większość nieskora jest udzielić poparcia. Liczy
się zatem aktywna mniejszość. I o taką też partię chodzi. Większość tylko w
sytuacjach ekstremalnych może stanąć po stronie świadomej mniejszości.
Mniejszość zorganizowana w rewolucyjna partię robotniczą musi to wykorzystać w
sytuacji rewolucyjnej, zdobyć i utrzymać władzę robotniczą. Stąd, konieczna jest
dyktatura proletariatu, której forma i treść może być zróżnicowana w zależności
od konkretnych warunków historycznych, ale klasowa istota pozostaje niezmienna.
17 lutego 2004 r.