CWI vs LBC

 

18 lutego odbyło się w Warszawie spotkanie z członkiem CWI (Komitet na Rzecz Międzynarodówki Pracowniczej). Emisariusz CWI, który odwiedził Polskę, był bardzo dobrze poinformowany, na temat polityki swojej międzynarodówki, dlatego też zrecenzujemy tą dyskusję. Ani organizator spotkania GPR (Grupa na Rzecz Partii Robotniczej), który współpracuje z CWI, ani nikt inny – tekstów CWI na polski nie tłumaczy i międzynarodówka ta jest słabo znana nad Wisłą. Nie zależy nam specjalnie na promocji tej międzynarodówki, ale w kilku krajach jej sekcje są naprawdę silne – i dla uczciwości trzeba to przyznać. Na LBC dość często piszemy o degeneracji ruchu trockistowskiego, wymieniając przede wszystkim USFI i Cliffowców. A zapominamy o militantowcach, czyli właśnie CWI. Spotkanie przerodziło się w debatę pomiędzy CWI a LBC, gdzie pierwsza strona prezentowała stanowisko trockistowsko-reformistyczne, a druga koncepcję rewolucyjnej partyzantki miejskiej. Ponieważ więc argumenty użyte w tej dyskusji pewnie będą się w przyszłości powtarzać – to postanowiliśmy to spisać. Dyskusję będziemy odtwarzać z pamięci, przez co pewnie pominiemy kilka spraw. Jeśli towarzysze z GPR uznają, że nasz przekaz jest fałszywy, stronniczy lub nieobiektywny, to chętnie powtórzymy dyskusję na piśmie, lub ją powtórzymy w szerszym gronie – na spotkaniu publicznym.

Dyskusja rozpoczęła się od Iraku.

LBC: Co sądzicie o irackich partyzantach?

CWI: To złożony problem. Podczas wojny w Afganistanie część „lewicy” (cudzysłów użyty przez członka CWI) uważało, że należy popierać Talibów bo stali na stanowisku, że najważniejsze jest pokonać imperializm. My się z nimi nie zgadzamy. Państwo Talibów było najbardziej reakcyjne na świecie, a zwycięstwo Talibów musiało doprowadzić do powstania kolejnego teokratycznego państwa. Nie znaczy to, że wierzymy w amerykańską propagandę feministyczną. Reżim Talibów został zastąpiony przez amerykańską okupację i ludzie pracy cały czas klepią tą samą biedę. Przykład Afganistanu nauczył nas, że musimy być sceptyczni wobec islamskich terrorystów.

Wracając do Iraku. Stoimy na stanowisku, że najważniejsza jest masowa walka irackiej klasy robotniczej. Nie znaczy to, że we wszystkim potępiamy partyzantów, ale oni są oderwani od irackiego społeczeństwa. Choć partyzanci dzielą się na różne frakcje, to wszyscy popełniają ten sam błąd – izolują się od mas. Dlatego też dyskusja na ten temat nie ma sensu – bo to problem marginalny.

LBC: Jak to marginalny?  Walka irackich partyzantów powaliła na ziemię amerykańskich imperialistów. Każda kolejna akcja, każdy kolejny zabity amerykański okupant, roznoszą się głośnym echem po całym świecie. To czego nie zrobiło 15 milionów pacyfistów, niedługo osiągnie kilkaset irackich bojowników. Z każdym miesiącem poparcie dla Busha i jego militarystów spada i Amerykanie coraz bardziej się boją, poparcie dla okupacji jest coraz mniejsze i wkrótce będą musieli się wycofać. I choć wojna skończyła się prawie rok temu, to w ostatnich tygodniach, gdy mordowali ochotników do wojska i policji, znowu była to najważniejsza informacja na świecie. Dlatego też proszę o odpowiedź na bardzo ważne pytanie – czy popieracie irackich partyzantów?

CWI: W Iraku jest olbrzymie bezrobocie i ludzie wstępują do wojska i policji, bo tam można zarobić na chleb. CWI nigdy nie popierała przemocy wobec bezbronnych ludzi i to się nie zmieniło. Żołnierze i policjanci, nie są naszym wrogiem – i nie żywimy do nich nienawiści. To są tacy sami ludzie jak my i trzeba zrobić wszystko, by ich skaptować na stronę rewolucji. Tak jak bolszewicy agitowali żołnierzy, którzy dzięki ich propagandzie zaczęli się bratać z ludem. W drodze do Polski z nudów czytałem Trockiego o roku 1905 i pisał tam, jak żołnierze przechodzili na stronę robotników.

LBC. Tylko, że rewolucja zaczęła się 22 stycznia 1905, kiedy to wojsko w Petersburgu zmasakrowało robotniczą demonstrację. W całym carskim imperium doszło do solidarnościowych wystąpień robotniczych, które przekształciły się w rewolucję. Iskrą zapalną była nienawiść do wojska i caratu. Strajki na tle ekonomicznym, był dużo wcześniej – ale nigdy nie osiągnęły takiej masowości, jak wystąpienia w 1905. Owszem gdy robotnicy zaczęli strajkować, to oczywiście pojawiły się hasła ekonomiczne, ale inspiracją, do ogólnopaństwowej rewolty, była rewolucyjna nienawiść do zbrodniczego państwa. Policjanci, to nie są normalni ludzi, to nie są „robotnicy w mundurach” – tylko krwawe psy na łańcuchu burżuazji. W Iraku toczy się bezwzględna walka ekonomiczno-polityczna pomiędzy imperializmem, a iracką klasą robotniczą. Zakaz strajków i związków zawodowych, przy 70 % bezrobociu i głodowych pensjach, powodują cały czas narastanie walki klas. Nowa iracka policja ma pełne ręce roboty. Cały czas pałują i mordują, wszystkich przeciwników nowego kapitalistycznego ładu. Każdy kto wstępuje do policji, doskonale o tym wie. Ma świadomość tego, że już następnego dnia, będzie walczył przeciw irackiej klasie robotniczej, gdy tylko dostanie takie rozkazy. Ale gość ma to w dupie i dla amerykańskich dolarów posunie się do wszystkiego. Dlatego nie ma co czekać, aż gość dostanie broń i zacznie zabijać robotników, tylko trzeba go unieszkodliwić jak najszybciej się da. To jest wojna i jeśli się teraz poddadzą, to czeka ich wieloletnia imperialistyczna okupacja. Amerykanie się chwieją – i partyzanci muszą to wykorzystać. Nie mogą pozwolić, aż nowy iracki marionetkowy rząd stanie na nogi i rozprawi się z partyzantami. Bo chyba nie macie wątpliwości, że schwytanych partyzantów czeka śmierć.

CWI: My popieramy walkę z imperializmem, ale nie popieramy partyzantów. Tylko organizowanie klasy robotniczej, może obalić kapitalizm w Iraku.

LBC: Tylko, że w Iraku nie ma mowy o legalnej działalności. Nie rozumiesz tego? Było dziesiątki różnych demonstracji, do których okupanci po prostu zaczęli strzelać. W jawnej walce, robotnicy nie mają z nimi szans, bo oni nie przestrzegają żadnych reguł. Każdego robotnika, każdego związkowca, każdego lewaka mogą złapać na ulicy i bezkarnie zamordować. W takich warunkach skutecznie robotnicy mogą walczyć tylko w partyzantce.

CWI: Ale partyzanci nie mogą zastąpić walki klasowej…

LBC: A kto mówi, że mogą? Najważniejszym zadaniem jest właśnie idealnie pogodzić pracę w fabrykach z walką partyzancką, tak jak to robili bolszewicy i Czerwone Brygady.

CWI: Bolszewicy nie stosowali terroryzmu. Lenin i Trocki zawsze zwalczali terroryzm.

LBC: To jak nazwiesz działalność bolszewickiej grupy kaukaskiej w latach 1906-1907? Mordowanie państwowych urzędników, burżujów i napady na banki to tylko niewielka część bogatego wachlarza Koby i jego towarzyszy. Lenin całkowicie tą działalność akceptował. Więc chyba jednak nie znasz zbyt dobrze historii partii bolszewickiej i Lenina. Oczywiście masz do tego prawo – ale przynajmniej głośno się przyznaj „nie zgadzam się z Leninem”.

CWI: Nie jesteśmy dogmatykami. Nie twierdzimy, że Marks, Lenin czy Trocki nie popełniali błędów. Byli to normalni ludzie, a każdy czasem popełnia błędy…

LBC: Walka rewolucyjna, to nie błędy ortograficzne. To jest sprawa kluczowa…

CWI: No dobra załóżmy, że partyzanci wygonią imperialistów – to co wtedy, drugi Taliban? Powrót Saddama? Przecież to nie ma nic wspólnego z socjalizmem.

LBC. Popatrz na przykład rewolucji kubańskiej. Przez pierwsze dwa lata, działalność Castro i Guevary sprowadzała się przede wszystkim do ataków terrorystycznych na bazy wojsk dyktatury. Przez ten czas ich program stał się sławny i z każdym atakiem stawali się coraz silniejsi. W końcu zeszli z gór i robotnicy w Hawanie powstali i zrobili strajk powszechny. Aż w końcu Batista uciekł i rewolucja zwyciężyła. Partyzanci gdy doszli do władzy, pierwsze co zrobili to nacjonalizacja majątku amerykańskich korporacji. Choć program Castro był na początku tylko narodowowyzwoleńczy, to ten krok, jak i następne zmusiły go do przejścia na pozycje socjalistyczne. Jednym słowem partyzanci, którzy walczą z imperializmem, do socjalizmu do chodzą w trakcie walki. Wtedy zaczynają rozumieć na czym polega zbrodniczość systemu kapitalistycznego i zaczynają czytać Marksa. Co z tego, że w Iraku walczą muzułmanie? Przecież w rewolucji kubańskiej byli księża. Czy to znaczy, że dziś na Kubie rządzą katoliccy fanatycy? Partyzanci w Iraku, czy tego chcą czy nie – są teraz najważniejszą siłą antyimperialistyczną – nawet jeśli sami sobie z tego nie zdają sprawy.

 

Dyskusja na temat partyzantki się skończyła. Działacz z CWI był trochę wkurzony. Myślał, że na spotkaniu GPR będzie mógł spokojnie opowiadać o sukcesach CWI, a tu zmuszono go do wyparcia się Lenina. Po kilku minutach przerwy, dyskusja jednak została wznowiona. Tym razem rozmawialiśmy o Europejskiej Konferencji Antykapitalistycznej.

 

LBC: Pod deklaracją siódmej Europejskiej Konferencji Lewicy Antykapitalistycznej podpisały się wasze dwie sekcje. Na rynku polskim też doszło do próby tworzenia listy do europarlamentu – jednak sympatyzująca z wami GPR nie przystąpiła do Planktonu. Kto ma racje – CWI czy GPR?

CWI: To była siódma już konferencja. CWI nie brało udziału w pierwszych czterech spotkaniach. Jesteśmy nastawieni wobec tej inicjatywy bardzo krytycznie, jednak bierzemy w niej udział, by propagować tam nasz program. Na ostatniej konferencji, długo toczyła się dyskusja na temat programu. Jednak nie dochodziliśmy (tzn. on recenzował stanowisko CWI, bo jego tam nie było) do porozumienia. W końcu więc zredagowano krótką ogólną deklaracje, by każdy mógł się pod nią podpisać, ponieważ nie chcieliśmy się rozejść bez żadnej uchwały. Nie mniej tekst jest bardzo ogólny i do niczego nie zobowiązuje. To, że go podpisaliśmy, jeszcze nie znaczy, że wystartujemy w ramach antykapitalistycznej koalicji.

LBC: Dlaczego nie przyjeliście tego programu? Czego dotyczyły spory – i jakie było wasze stanowisko?

CWI: Chodziło o kilka spraw. Najpierw więc zastanawialiśmy się czy walczymy o „Europę Socjalistyczną” czy „Europę Socjalną”. Nie ma sensu wymieniać wszystkich sporów. Nasze stanowisko można określić, jako klasowe, w odróżnieniu od antyglobalistycznego, które prezentował min. francuski LCR i brytyjska SWP.

LBC: To dlaczego jednak podpisaliście ten dokument, mimo, że jesteście bardzo krytyczni wobec antyglobalistycznej większości.

CWI: My byliśmy od początku krytyczni wobec tej inicjatywy i głośno to mówiliśmy. Mimo to chcieliśmy brać w niej udział by głosić nasz program. Jednak Alain Krivine i spółka nie zaprosili nas na pierwsze spotkania. Mówili nam, że skoro wystąpiliśmy z Sojuszu Socjalistycznego (brytyjski SS to koalicja wyborcza zdominowana przez cliffowców) to nie ma tam dla nas miejsca. Potem jednak zmienili zdanie i nas zaprosili. Dlaczego to zrobili? W CWI dość głośno mówi się, że: „lista wyborcza, która będzie miała posłów w przynajmniej siedmiu państwach, dostanie ogromne pieniądze. We Francji jest LO i LCR, we Włoszech Rifundazione, w WB jest SWP i w sumie jest jeszcze kilka krajów, gdzie mają dość duże szanse. By jednak było siedem – to potrzebują Irlandii – a tam najsilniejszy jest CWI. (w parlamencie irlandzkim jest poseł CWI – Joe Higgins).

LBC: To przystąpiliście do EKLA bo chcecie podzielić się z nimi kasą?

CWI: To nie tak. To znaczy my tak właściwie to nie wstąpiliśmy do EKLA, a tak w ogóle, to  nie wiadomo czy EKLA się jeszcze kiedyś spotka.

LBC: Do wyborów zostało 4 miesiące, czy w tym czasie wystąpicie z EKLA ? Czy będą jakieś oficjalne dokumenty?

CWI: My wystawiamy listę wyborczą w Irlandii i na nikogo się nie oglądamy.

 

Ten temat też się urwał. Niestety działacz CWI nie był skłonny do udzielania wyczerpujących i zrozumiałych odpowiedzi. Cały czas się oburzał: „jak ty mogłeś pomyśleć, ze my się spotkaliśmy z nimi dla kasy…”. Ale gdy próbowałem go spytać: „to po co się pod tym podpisaliście, skoro się z nimi nie zgadzacie?” – to kręcił.

 

Dyskusja właściwie się skończyła. Dalej właściwie był już wykład na temat Irlandii i Joe Higginsa. Więc w Irlandii są jednomandatowe okręgi wyborcze i Higgins został wybrany z robotniczej dzielnicy w Dublinie. Jest już tam dwie kadencje. Stał się wśród robotników sławny gdy walczył z prywatyzacją wody. Higgins, co cały czas podkreślają wszyscy militantowcy zarabia tyle co robotnik, a resztę diety poselskiej oddaje partii. Higgins na jesieni 2003 siedział 2 miesiące w więzieniu za poparcie dla kampanii przeciw prywatyzacji zakładów oczyszczania miasta.

To mniej więcej tyle. Jeśli działacze GPR uważają, że powyższa relacja nie odzwierciedla rzeczywistości, to możecie napisać sprostowanie.