Kontrrewolucyjna ruchawka?
Dla Spartakusowców i im podobnych lata, 1980-1981 to "kontrrewolucyjna
ruchawka". W ich mniemaniu "Solidarność" od początku była "tylko szyldem
związkowym, pod którym ukrywała się organizacja wyłącznie polityczna,
kontrrewolucyjna". I dziś: "Solidarność nie jest tylko takim sobie związkiem
zawodowym - jedną z wielu struktur współczesnego polskiego państwa
kapitalistycznego, i nie tylko zarazem agenturą burżuazji w ruchu robotniczym,
ale wręcz ikoną, symbolem, synonimem restauracji kapitalizmu".
Zatem "nie da się zniszczyć państwa kapitalistycznego i zastąpić go robotniczym,
jeśli proletariacka rewolucja nie będzie wymierzona przede wszystkim przeciw
Solidarności".
Abstrahując od ewolucji "pierwszej Solidarności" i współczesnej oraz równoległej
ewolucji organizacji rozłamowych - "Solidarności '80" i WZZ "Sierpień '80" -
Spartakusowcy czynią z walki z "Solidarnością" i tzw. lewicą
postsolidarnościową, do której nie wiedząc czemu zaliczają wszystkie grupy
działające kiedykolwiek bądź w ogóle nie działające w "Solidarności" (np. GPR),
wyróżnik determinujący ich nieprzejednanie wrogi i nienawistny stosunek. Przy
czym błędnie identyfikują podziały klasowe, w tym główną linię frontu walki
klasowej zarówno w latach 1980-1981, jak i obecnie.
Należy się bowiem zgodzić z Jackiem Tittenbrunnem, który twierdził, że "polscy
robotnicy [w 1980 r.] występowali nie przeciwko władzy państwa czy partii (...),
lecz przeciwko ich burżuazyjnym i drobnomieszczańskim elementom. To właśnie
'polskie lato' było wyrazem walki klasowej przeciwko odradzaniu się tendencji
kapitalistycznych. To co z punktu widzenia potocznej świadomości (przejmowanego
przez wielu naukowców i ideologów...) jawić się może jako walka z aparatem
władzy, było w rzeczywistości walką przeciwko przeradzaniu się części tego
aparatu w członków klas burżuazyjnych i drobnomieszczańskich. O
prosocjalistycznym i antyburżuazyjnym charakterze wystąpienia robotników
świadczy jednoznacznie treść ich postulatów i żądań: domagali się oni
ustanowienia zasady jawności dochodów, likwidacji kominów płacowych itp., a
także późniejsza uporczywość tzw. nurtu rozliczeniowego. Żądania te wyrażały,
świadomie lub nie, nie co innego, jak dążenie do stłumienia tendencji do
odradzania się stosunków burżuazyjnych w obrębie aparatu władzy.
Walka 'przeciwko' była jednocześnie walką 'o': o przywrócenie władzy charakteru
robotniczego. Walka o socjalistyczny charakter stosunków własności, pracy i w
ogóle stosunków społecznych, to równocześnie walka przeciwko nosicielom
przeciwstawnych tendencji."
Zdaniem Jacka Tittenbrunna: "Należy z całą mocą przeciwstawić się próbom
anektowania przez różnego autoramentu siły antykomunistyczne zarówno tego, jak i
wcześniejszych wystąpień robotniczych do własnych ideologicznych i politycznych
celów (...) Trzeba to robić tym silniej, im większym sukcesem zakończyły się
późniejsze próby zepchnięcia na prawo ruchu wyrosłego z sierpniowego
robotniczego zrywu. Między innymi dlatego, by dać odpór usiłowaniom zatarcia
rzeczywistego klasowego sensu protestu sierpniowego i formułowanym w związku z
tym poglądom różniącym się jedynie odmiennym znakiem - nie aprobaty, lecz
potępienia (...)" ujmującym "wystąpienia robotnicze jako wymierzone przeciwko
socjalizmowi, antysocjalistyczne" (Jacek Tittenbrunn, Dialektyka i scholastyka.
O pewnej próbie obalenia Marksa, Warszawa 1986, ss. 241-242).
Snując analogie historyczne przy okazji rozważań o "Solidarności" Spartakusowiec
(Cezary Cholewiński) w przeciwieństwie do "współtowarzyszy niedoli", zdaje sobie
sprawę, że "bolszewicy wchodzili nawet do policyjnych związków Zubatowa, aby
uprawiać w nich komunistyczną propagandę i wyrywać robotników spod ideowych
wpływów reakcji", sugeruje jedynie, że współcześni rewolucjoniści swoich działań
w stosunku do "Solidarności" nie mogą "udokumentować" i tym samym po prostu
kłamie.
Nawet zwolennicy Zjednoczonego Sekretariatu krytykowali kierownictwo
"Solidarności" i organizowali wobec niego opozycję, łudząc się jednak nadzieją
na obiektywny rozwój mobilizacji robotniczych i społecznych w pożądanym
kierunku, abstrahując od roli partii rewolucyjnej. Celem ich jednak była wciąż
rewolucja polityczna bądź światowa. Błędna analiza i liczenie na wsparcie byłych
członków KSS KOR, rdzenia opozycji demokratycznej (J. Kuroń, K. Modzelewski
itp.) prowadziło wprost do oportunizmu.
A tak przy okazji, były członek PZPR, Leszek Balcerowicz, został wicepremierem i
ministrem finansów za przyzwoleniem ekipy wyprowadzającej sztandar PZPR, która w
ramach ustaleń "okrągłostołowych" podzieliła się władzą z opozycją spod znaku
Komitetów Obywatelskich, struktury odrębnej od związkowej i zakładowej
"Solidarności". Nie "Solidarność" zatem wygrała wybory w 1989 r. Co prawda,
"Gazeta Wyborcza", która była organem Komitetów Obywatelskich, używała znaku
"Solidarność", ale wkrótce musiała, po prawnych przepychankach, odstąpić od
zawłaszczonego symbolu pozostając wciąż synonimem restauracji kapitalizmu.
Synonimami restauracji kapitalizmu pozostała również ekipa wyprowadzająca
sztandar PZPR, SdRP, Unia Demokratyczna przekształcona po połączeniu z Kongresem
Liberalno-Demokratycznym w Unię Wolności oraz wszelkiej maści liberałowie,
których namnożyło się niczym grzybów po deszczu - zarówno ci wywodzący się z
szeregów PZPR, jak choćby redaktor naczelny "Wprost", były sekretarz KC PZPR do
spraw propagandy, jak również ci "bezpartyjni", zasilający szeregi nowych partii
prokapitalistycznych i burżuazyjnych z SdRP-SLD na czele.
23 lutego 2004 r.