Jednym zdaniem
W związku z Oświadczeniem Platformy Proletariackiej z dnia 9 marca 2004 r.
Publiczne odcięcie się Platformy Proletariackiej - po półrocznym milczeniu i tym
samym przyzwoleniu na podobne praktyki - od Cezarego Cholewińskiego i
pozostałych internautów-Spartakusowców, zwolenników Międzynarodowej Ligi
Komunistycznej, świadczy nie tyle o podziałach wewnętrznych, co o pogłębiającym
się rozkładzie i zwyrodnieniu tego odłamu ruchu trockistowskiego, kierującego
się podobno zasadami centralizmu demokratycznego, w rzeczywistości zaś
zajmującego się programowo działalnością rozbijacką na skrajnej lewicy (patrz:
"Centryzm Spartakusowców" z 11.08.2003 r.)
11 marca 2004 r.
P.S. Niemniej nie uważamy półrocznej dyskusji ze "Spartakusowcami", a
szczególnie ze Spartakusowcem (Cezarym Cholewińskim) za czas zmarnowany.
W załączeniu: "Centryzm Spartakusowców"
CENTRYZM "SPARTAKUSOWCÓW"
Taktykę jednolitego frontu robotniczego, jako metodę walki, wysunęła
Międzynarodówka Komunistyczna na III Kongresie, w połowie 1921 roku. Już w
trakcie Kongresu przeciwko tej taktyce opowiedzieli się niektórzy
przedstawiciele włoskiej, austriackiej i niemieckiej partii komunistycznych,
odrzucając jakiekolwiek współdziałanie między partiami komunistycznymi i
socjaldemokratycznymi.
W odpowiedzi Lenin wskazał na konieczność stosowania właściwych metod walki z
centrystami i konieczność prawidłowej realizacji jednolitego frontu klasy
robotniczej. Skrytykował "niektóre spośród najlepszych i najbardziej wpływowych
odłamów Międzynarodówki Komunistycznej", które "niezupełnie właściwie zrozumiały
to zadanie, przebrały nieco miarę <<w walce z centryzmem>>". Zdaniem Lenina,
choć przebrały one miarę "w stopniu niewielkim, ale niebezpieczeństwo, jakie
stąd wynikało, było ogromne (...) przebranie miary, gdyby tego błędu nie
skorygowano, zgubiłoby niechybnie Międzynarodówkę Komunistyczną" (W.I. Lenin,
"List do komunistów niemieckich", Dzieła, t. 32, ss. 552-553). Po wystąpieniu
Lenina oczywistym było, że zwalczając centrystów stosować należy metody, które
nie odsuwałyby ich od ruchu rewolucyjnego.
L. Trocki następująco przedstawił politykę bolszewików w stosunku do organizacji
robotniczych i partii ewoluujących na lewo od reformizmu: "W Piotrogrodzie w
1917 r. istniała organizacja <<międzydzielnicowców>> obejmująca około 4000
robotników. Organizacja bolszewicka liczyła w Piotrogrodzie dziesiątki tysięcy
robotników. Tym niemniej, komitet piotrogrodzki bolszewików we wszystkich
sprawach zawierał porozumienie z <<międzydzielnicowcami>>, uprzedzał ich o
wszystkich swych planach i tym ułatwiał pełne zespolenie.
Można zaoponować, że << międzydzielnicowcy>> byli politycznie bliscy
bolszewikom. Lecz sprawa nie ogranicza się do <<międzydzielnicowców>>. Gdy
mieńszewicy-internacjonaliści (grupa Martowa) przeciwstawili się socjalpatriotom,
bolszewicy robili dosłownie wszystko, by doprowadzić do współdziałania z
martowcami i jeśli w większości przypadków nie udało się tego osiągnąć, to
bynajmniej nie z winy bolszewików. Dodać trzeba, że
mieńszewicy-internacjonaliści formalnie pozostawali w obrębie wspólnej partii z
Ceretelim i Danem.
Ta sama taktyka, lecz w bez porównania szerszej skali została powtórzona w
stosunku do lewicowych socjal-rewolucjonistów. Bolszewicy wciągnęli część
lewicowych eserowców nawet do Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego, tj. organu
przewrotu, chociaż w tym czasie lewicowi eserowcy wciąż jeszcze należeli do
wspólnej partii z Kiereńskim, przeciwko któremu przewrót był bezpośrednio
skierowany. Oczywiście, nie było to zbyt logiczne ze strony lewicowych eserowców
i dowodziło, że w głowach mieli nie wszystko po kolei. Lecz gdyby czekać na
moment, gdy we wszystkich głowach wszystko będzie po kolei, na świecie nigdy nie
doszłoby do zwycięskich rewolucji" (Lew Trocki, Rewolucja niemiecka a
stalinowska biurokracja, Wrocław 1989, s. 62).
Jak słusznie zauważa Felicja Kalicka: "Problem jedności działania proletariatu -
zespolenia do walki z burżuazją jak najszerszych mas robotniczych - przewija się
przez całą historię ruchu robotniczego w okresie międzywojennym. Jest on w
istocie swej podporządkowany centralnemu problemowi tego ruchu - walce o
przebudowę ustroju społecznego, o socjalizm.(...)
Podstawową ideą taktyki jednolitego frontu jest włączenie do walki jak
najszerszych rzesz robotników zarówno zorganizowanych w różnych partiach, jak i
znajdujących się poza partiami.(...) wciągnięcie do aktywnych wystąpień
rewolucyjnych bardziej zacofanych robotników oraz innych warstw społecznych" (F.
Kalicka, Problemy jednolitego frontu w międzynarodowym ruchu robotniczym
1933-1935, Warszawa 1962, ss. 5-6).
Podstawowym celem komunistów za czasów Lenina było pozyskanie większości klasy
robotniczej dla rewolucyjnej walki o władzę. Poprzez jednolity front z
robotnikami (przede wszystkim socjaldemokratycznymi) dążyli oni do wyrwania ich
spod wpływów reformizmu, oportunizmu i centryzmu. Hasło jednolitego frontu "od
dołu" miało znaczenie wręcz zasadnicze, zmienną była jedynie taktyka w stosunku
do przywódców pozostałych partii robotniczych. Stosunek do tych partii
pozostawał jednak zawsze krytyczny, choć nie zawsze oparty był na solidnej
analizie konkretnych zachowań.
Zasadnicze znaczenie miało pozyskanie poprzez jednolity front robotniczy, czyli
jednolity front z robotnikami (!), większości klasy robotniczej dla rewolucyjnej
walki o władzę. IV Kongres Międzynarodówki Komunistycznej (koniec 1922 r.)
stwierdził, że "rzeczywisty sukces taktyki jednolitego frontu wyrasta z dołu,
bezpośrednio z samego gąszcza mas robotniczych", bowiem "pod wpływem coraz
bardziej wzrastającej ofensywy kapitału żywiołowo rodzi się wśród robotników
nieodparte dążenie do jedności".
Taktyka jednolitego frontu robotniczego "od dołu" od początku nie była
kwestionowana. Spornym był stosunek do przywódców innych partii robotniczych czy
w ogóle innych partii działających w środowisku robotniczym. Taktyka ta zresztą
nieodłączna była od pertraktacji i prób porozumienia się z "górą" innych partii
działających wśród robotników, co napotykało często na opór z obu stron, przy
czym stosunek przywódców partii socjaldemokratycznych do jednolitego frontu z
komunistami i do rewolucji był z reguły jednoznacznie negatywny.
18 grudnia 1921 r. Komitet Wykonawczy MK opublikował tezy "O jednolitym froncie
robotniczym i stosunku do robotników należących do II Międzynarodówki, do
Międzynarodówki 2 i pół i Międzynarodówki Amsterdamskiej, oraz do robotników
popierających organizacje anarcho-syndykalistyczne". Dokument ten uściślał
taktykę jednolitego frontu i wskazywał, jak należy ją stosować w zależności od
konkretnych warunków krajowych. Na przeszkodzie "najbardziej szerokiej i
całkowitej jedności w praktycznej działalności mas" przy "zabezpieczeniu sobie
pod względem organizacyjnym pełnej swobody ideologicznego oddziaływania na klasę
robotniczą" w ramach jednolitego frontu stały wpływy innych partii działających
w środowisku robotniczym i kierownictwa tych partii, które odrzuciły tezy
grudniowe i wydany 1 stycznia 1922 r. wspólnie przez MK i Profintern apel do mas
pracujących z wezwaniem do zorganizowania jednolitego frontu przeciw kapitałowi
i wojnie.
W tej sytuacji elastyczna taktyka jednolitego frontu robotniczego ("od dołu") z
możliwością zawierania porozumień z różnymi szczeblami kierowniczymi (czyli w
miarę możliwości "od góry") stała się zasadą obowiązującą. Dopiero V Kongres MK
(czerwiec-lipiec 1924 r.), już po śmierci Lenina wyraźnie rozgraniczył
"jednolity front robotniczy z dołu" od "jednolitego frontu robotniczego z góry",
podkreślając, że pierwszy należy stosować "zawsze i wszędzie", drugi zaś "należy
dość często stosować w tych krajach, gdzie socjaldemokracja stanowi znaczną
siłę".
W praktyce do roku 1932, a nawet do czasu objęcia władzy przez faszystów w
Niemczech, partie komunistyczne stosowały bardziej lub mniej elastyczną taktykę
jednolitego frontu robotniczego "od dołu", walcząc z różnym skutkiem o
robotnicze masy. Przy czym, wraz ze stalinizacją ruchu komunistycznego, zwaną
bolszewizacją, zanikała elastyczność taktyki jednolitofrontowej, do głosu
dochodził schematyzm i tzw. teoria socjalfaszyzmu, głosząca, że partie
socjaldemokratyczne różnią się od partii faszystowskich jedynie tym, że
posługują się inną frazeologią socjalną. Pewne podobieństwa zresztą istniały, w
przypadku Polski ukształtowała się nawet PPS-dawna Frakcja Rewolucyjna, która
poza propiłsudczykowskim charakterem stosowała również metody bojówkarskie w
środowisku robotniczym i przeciw komunistom.
Późniejsze uelastycznienie taktyki jednolitofrontowej wiązało się z walką z
ukształtowanym już faszyzmem i odstąpieniem od celów rewolucyjnych (fronty
ludowe), a często i klasowych (fronty narodowe) - jej przejściowy i kapitulancki
charakter jest aż nadto oczywisty.
Inną sprawą jest rozumienie przez L. Trockiego hasła jednolitego frontu
robotniczego "od góry i od dołu jednocześnie". Naszym zdaniem, abstrahując od
polemicznego aspektu z aktualną interpretacją kominternowską "jednolitego frontu
z dołu", w gruncie rzeczy tylko werbalnie różni się ten zapis od elastycznie
pojmowanego jednolitego frontu robotniczego "od dołu". Tym bardziej, że
porozumienia "z górą" były wówczas nieosiągalne z przyczyn zasadniczych (obawa
przed rewolucją, zbytnią radykalizacją mas i rosnącym wpływem komunistów).
Współczesne rozumienie taktyki jednolitofrontowej przez niektóre ugrupowania
trockistów i posttrockistów jako "maszerować osobno, razem uderzać", które ich
zdaniem oznacza "zgodną akcję w obronie interesów robotniczych, a jednocześnie
pozwala na zderzenie konkurujących ze sobą opinii w kontekście wspólnego
doświadczenia politycznego.(...) pozwala awangardzie zwracać się do odrębnych, a
nawet wrogo nastawionych organizacji o przeprowadzenie wspólnej akcji" zawarte
choćby w "Deklaracji Zasad i Elementów Programu Międzynarodowej Ligi
Komunistycznej (Czwarto-Międzynarodówkowej)" - nie bierze pod uwagę tego, że
postawa innych partii zależna jest nie od deklaracji, lecz od rzeczywistych
interesów, zagrożeń i postaw mas robotniczych, które jedność rozumieją
dosłownie.
W końcu rzecz sprowadza się do wzajemnej konkurencji i z rzadka do ewentualnej
współpracy, o ile taka współpraca jest korzystna dla obu stron. Gdy jedna ze
stron traci wpływy na rzecz drugiej współpraca może być tylko wymuszona, gdyż
nacisk robotniczy o charakterze jednolitofrontowym jest zbyt duży, by go
bagatelizować. Gdy nie ma mobilizacji i nacisku, nie ma współpracy. Do podobnych
efektów prowadzi marginalizacja wpływów partii robotniczych.
Zresztą wszechobecne partyjniactwo utrudnia wzajemne porozumienie nawet
organizacji bliskich sobie programowo. Przypadki połączenia partii są z reguły
efektem nacisków oddolnych (do tego muszą istnieć wpływy w klasie robotniczej,
muszą istnieć "doły partyjne") i przełomowej sytuacji, np. efekt Rewolucji
Październikowej - wzrost prestiżu partii zwycięskiej, bolszewików i organizacji
z nią współpracujących, konieczność spełnienia warunków przynależności do MK
(np. wykluczenie przynależności dwóch organizacji z jednego kraju do MK itd.).
Obecnie, po zerwaniu ciągłości historycznej, zjawisko to nie występuje lub ma
ograniczony charakter (casus Kuby i Chin - w obu zresztą wypadkach wiodącą rolę
odgrywali nie robotnicy, lecz chłopstwo) - brak autorytetów ogólnie uznawanych
sprzyja rozdrobnieniu ruchu robotniczego.
Trudno również o "jedność w różnorodności" (nie mylić z "najszerszym
pluralizmem"). Należałoby bowiem uznać, że w dłuższym okresie czasu mogą
współpracować ze sobą różne ugrupowania o zbliżonych klasowo programach,
odwołujących do tych samych klas społecznych, zróżnicowanych zresztą
wewnętrznie, nie zaś atakować się nawzajem pod byle pretekstem (często zresztą
absurdalnym). A temu służy obecnie przypisywanie wszystkim - z wyjątkiem
"jedynie słusznej partii" - domniemanych lub nie skłonności centrystycznych.
"Centryzm to programowo heterogeniczny oraz teoretycznie nieuformowany nurt w
ruchu robotniczym, który przybiera liczne odcienie w spektrum politycznym
pomiędzy marksizmem a reformizmem, pomiędzy rewolucyjnym internacjonalizmem a
oportunistycznym socjalpatriotyzmem" ("Deklaracja Zasad i Elementy Programu MLK").
Deklaracja ta wzmocniona jest powołaniem się na Lwa Trockiego: "Dla
marksisty-rewolucjonisty walka przeciwko centryzmowi już prawie całkowicie
zastąpiła walkę przeciwko reformozmowi... Walka z ukrytymi lub zamaskowanymi
oportunistami musi więc przejść w głównej mierze do sfery praktycznych wniosków
wynikających z potrzeb rewolucyjnych" (tamże, za: L. Trocki, "Centryzm a Czwarta
Międzynarodówka", 1934 r.).
O jakże inne "praktyczne wnioski wynikające z potrzeb rewolucyjnych" chodziło
Trockiemu w roku 1934 niż obecnie "spartakusowcom", którzy dziś, do licznego
spektrum centrystów - "centrystowskich oszustów, będących ogniwem w
syfilitycznym łańcuchu utrzymującym klasowe panowanie burżuazji"
("Deklaracja...", jak wyżej) - zaliczają wszystkie nieomal bez wyjątku,
"demaskowane" przez siebie (przy zastosowaniu metod i schematów nie
przystających często do rzeczywistości) grupy.
Ta właśnie odrażająca praktyka "spartakusowców", której podstawę, zdaniem MLK,
stanowi "konfrontacja między marksizmem a centryzmem" wynika z nadużycia i
instrumentalnego traktowania wypowiedzi samego Lwa Trockiego, poprzez wyrwanie
ich z konkretnie historycznego kontekstu. Trocki bowiem, pisząc o centrystach,
miał na myśli nie centryzm "w ogóle", ale w szczególności centryzm stalinowskiej
biurokracji.
Jego zdaniem "centryzm w ogóle spełnia zazwyczaj funkcję lewicowego parawanu
reformizmu", lecz nie ma gotowych odpowiedzi. "W tym przypadku, bardziej niż
gdzie by to nie było, trzeba każdorazowo analizować konkretną treść procesu i
wewnętrzne tendencje jego rozwoju. I tak, niektóre polityczne błędy Róży
Luksemburg można, mając na to wystarczające polityczne prawo, scharakteryzować
jako lewicowocentrystyczne. Można pójść dalej i powiedzieć, że większość
rozbieżności Róży Luksemburg z Leninem stanowiło większe lub mniejsze odchylenie
w stronę centryzmu. Lecz tylko impertynenci, nieucy i szarlatani
kominternowskiej biurokracji mogą luksemburgizm jako nurt historyczny odnosić do
centryzmu. O tym, że obecni <<przywódcy>> Kominternu, począwszy od Stalina,
teoretycznie, politycznie i moralnie wielkiej rewolucjonistce do pięt nie
dorastają - nie ma potrzeby wspominać" (L. Trocki, Rewolucja niemiecka a
stalinowska biurokracja, s. 68),
Dziś powyższą uwagę Lwa Trockiego, adresowaną do kominternowskiej biurokracji,
należy odnieść właśnie do jego nadgorliwych uczniów z Międzynarodowej Ligi
Komunistycznej, którzy w "syfilitycznym łańcuchu" centryzmu łączą wszystkich
swoich oponentów na radykalnej lewicy, w tym również tych z lewicy rewolucyjnej,
którym do pięt nie dorastają.
Tymczasem Trocki, tak naprawdę, nie ekscytował się domniemanym czy też
przelotnym centryzmem, nietrwałymi jego formami lecz "frakcją rządzącą
Kominternem", która "nie stanowi centryzmu <<w ogóle>> lecz całkiem określoną
formacją historyczną, która posiada, chociaż całkiem od niedawna, to jednak
potężne społeczne korzenie. Chodzi przede wszystkim o radziecką biurokrację" (L.
Trocki, tamże, s. 69). W tym przypadku nienawiść byłaby nawet uzasadniona -
wszyscy znamy porównanie stalinizmu i biurokracji do toczącego ruch robotniczy
raka.
Trocki podkreśla wręcz, że "o ile w krajach kapitalistycznych ugrupowania
centrystowskie mają najczęściej tymczasowy, przejściowy charakter,
odzwierciedlając ewolucję pewnych warstw robotniczych na prawo bądź na lewo, to
w warunkach Republiki Radzieckiej centryzm uzyskał znacznie trwalszą i bardziej
zorganizowaną bazę w postaci wielomilionowej biurokracji, stanowiąc sobą
naturalne środowisko tendencji oportunistycznych i narodowych" (tamże, ss.
71-72).
Celem działań Trockiego było zwalczanie biurokratycznego centryzmu, a nie
dowolnego, np. lewicowocentrystycznego w rodzaju luksemburgizmu. Tymczasem "spartakusowcy"
podchodzą do tematu ahistorycznie, fałszując w rzeczy samej myśli Trockiego.
Podmieniają akcenty i desygnaty - z biurokracji radzieckiej na dowolne,
współczesne podmioty polityczne, ich zdaniem niekonsekwentnie rewolucyjne. Ta
rozbijacka, awanturnicza taktyka jest nicią przewodnią programu MLK, bowiem
zdaniem jego twórców: "Wynik tej konfrontacji między marksizmem i centryzmem
stanowi kluczowy czynnik przesądzający o zwycięstwie albo porażce rewolucji"
("Deklaracja zasad..."). Tego, że stosunek do centryzmu jest kluczowym elementem
programu "spartakusowców" dowodzą również inne sformułowania w ich deklaracji
zasad, np.: "W przeciwieństwie do wszystkich tych zabiegów, rewolucyjnej partii
nie można zbudować bez walki o klarowność polityczną oraz bez nieustannego
demaskowania sił reformistycznych, a szczególnie centrystowskich" (tamże) oraz
"Nasze bezpośrednie zadanie polega na kształceniu i formowaniu naszych kadr,
rekrutowaniu najbardziej zaawansowanych warstw robotników i młodzieży,
pozyskując ich dla naszego pełnego programu poprzez wyłożenie im naszych
poglądów w ostrym przeciwstawieniu do poglądów naszych centrystowskich
oponentów" (tamże).
O rozbijackim charakterze ugrupowania świadczą również sposoby "przezwyciężania
dysproporcji między niewielką liczebnością sił" MLK a zadaniami. Deklarowane
przez MLK "rewolucyjne przegrupowania oparte na programie leninowskiego
internacjonalizmu" często sprowadzają się w praktyce do programowo uzasadnianych
"rozłamów z oportunistami, jak też fuzji z rewolucyjnymi elementami zrywającymi
z centryzmem" (tamże). Zgodnie bowiem z "Deklaracją" MLK "partii leninowskiej
nie buduje się po prostu poprzez rekrutowanie kolejnych jednostek" (tamże).
W ten oto sposób "spartakusowcy" rozwiązali wszelkie dylematy moralne,
gloryfikując swoje partyjniactwo, sekciarstwo i nienawiść do konkurencji, przy
okazji fałszując, z pobudek partyjniacko-pragmatycznych, nawet myśli Lwa
Trockiego.
I choć w wielu swoich elementach program MLK stanowi interesujący materiał
poznawczy i porównawczy, pomocny do zrozumienia współczesnego posttrockizmu i
trockizmu, to jednak w kluczowym temacie niechęci i nienawiści do różnorodności
i konkurencji bije on wszystkie grupy posttrockistowskie na głowę, wypaczając
znaczenie kategorii centryzmu w rewolucyjnym ruchu robotniczym.
W swoim czasie, o czym wspomina Lew Trocki, krytycy zarzucali mu nadużywanie
słowa "centryzm". Termin ten bowiem obejmował zbyt różnorodne nurty i
ugrupowania w ruchu robotniczym. Podobnie szerokie i zróżnicowane konotacje ma
pojęcie "drobnomieszczaństwa". Zdaniem L. Trockiego "Centryzm w ruchu
robotniczym odgrywa w pewnym sensie tę samą rolę, co drobnomieszczańska
ideologia wszystkich rodzajów w stosunku do społeczeństwa burżuazyjnego w
całości. Centryzm odzwierciedla procesy ewolucji proletariatu, jego polityczny
rozwój a także jego rewolucyjny upadek w wyniku nacisku na proletariat
wszystkich pozostałych klas społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że paleta
centryzmu wyróżnia się taką pstrokacizną! Z tego jednak nie wynika, że trzeba
zrezygnować z pojęcia <<centryzmu>> a jedynie to, że w każdym poszczególnym
przypadku trzeba poprzez konkretną społeczną i historyczną analizę odsłaniać
prawdziwą naturę danego rodzaju centryzmu" (L. Trocki, tamże, s. 69).
Co też uczyniliśmy w konkretnym przypadku, analizując kluczową, programową i
propagandową praktykę "spartakusowców", określając czym jest dla nich kategoria
centryzmu w tej różnorodności i pstrokaciźnie charakterystycznej dla
współczesnej sceny politycznej. Taki stan sceny politycznej odzwierciedla
"rewolucyjny upadek" nie tylko współczesnego trockizmu, przede wszystkim
wskazuje on na przyczyny zróżnicowania sceny "w wyniku nacisku na proletariat
wszystkich pozostałych klas społeczeństwa".
W przypadku pstrokacizny współczesnego ruchu trockistowskiego i
posttrockistowskiego mamy do czynienia z mieszaniną centryzmu i
drobnomieszczaństwa. Przejściowy charakter tych ugrupowań jest oczywisty,
ewolucja na prawo czy lewo zauważalna. MLK nie jest pod tym względem wyjątkiem,
o czym świadczą nowolewicowe, drobnomieszczańskie naleciałości w programie.
11 sierpnia 2003 r.